Przyglądam się produktom na krakowskim Starym Kleparzu. Wędzone sery, kapłony, domowe masło, wiejskie kury, jaja, chleby. Sprzedają je sędziwe kobiety, nierozerwalnie związane z tym miejscem. W swej prostocie, gdyby spojrzeć inaczej, jawią się jako postacie mistyczne. Gdyby tworzyć materiał do periodyków kulinarnych, stworzyłyby obraz idylliczny krakowskiego targu.